Koło Kochających Kurne Chaty. Nie brzmi uroczo? Miejsce działania: Wisła i okolice. Cel: obrona krajobrazu kulturowego, ze szczególnym uwzględnieniem starych chat. Inicjatywa lokalna, skromna, ale z paru powodów godna uwagi. Zacznijmy jednak od pokazania, w czym członkinie i członkowie Koła się tak kochają:
Pokazana wyżej chata jest już na granicy dalszej egzystencji. Przetrwała ponad sto trzydzieści (!) lat. I bez światłego inwestora nie postoi zbyt długo. Niestety, inwestorów brak. A jeśli są (lokalni, niezamożni dotychczasowi właściciele), to często „ratują” swoje domostwa w sposób niewyszukany, doraźny, rzec by można bliski improwizacji – tu jakieś deski, tam kawał papy lub blachy… Jak choćby tak:
Ale bywają też adaptacje udane, zachowujące to, co ważne. Oto przykład:
Niestety, coraz częściej inwestorzy wolą stawiać domy od podstaw. I udają wówczas, że naśladują przeszłość, ba udają nawet, że to belki świerkowe!!!
Polski krajobraz kulturowy poprawiać można na różne sposoby. Od góry – mądrymi przepisami, ustawami, rozporządzeniami. Gdzieś po środku – działaniami samorządów, stowarzyszeń zawodowych itd. Ale też od samego dołu – takimi właśnie inicjatywami, jak Koło Kochających Kurne Chaty. Sformułowało ono cały cykl postulatów, z którymi wędruje teraz od starosty do burmistrza. Nie, na zasadzie „coś trzeba z tym zrobić!!!”, ale z konkretnymi sprawami: stworzenie rejestru najbardziej wartościowych obiektów, uporządkowanie wybranych posesji, różne działania edukacyjne i promocyjne, wytyczenie trasy spacerowej itd. itp. Czyli z takimi, które przy odrobinie dobrej woli i odrobinie pieniędzy, da się zrealizować.
Oczywiście, że mądre prawo jest w stanie załatwić wiele spraw w skali globalnej. Ale takie tysiąc Kół w tysiącu wsi i miasteczek, razem potrafi także bardzo dużo. Dlatego nie lekceważyłbym tego typu przedsięwzięć. Bo stoi za nimi prawdziwe społeczne zaangażowanie i dobra energia.
Wszystkie fotografie: dzięki uprzejmości Koła Kochających Kurne Chaty.
2 marca o godz. 18:57 131
Panie Piotrze,
ja nie na temat do powyższego wpisu, ale przeczytałam dziś dwa artykuły i oba pozwalają mieć nadzieję, że zaczyna dziać się coś dobrego. Oto przykłady z Poznania i Wrocławia:
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36036,11269258,Architekci__Skonczmy_z_landrynkami_na_fasadach_.html?as=1&startsz=x
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,9808376,Akcja_L_U_C_a_przeciwko_szpetocie__czyli_cud_na_wroclawskim.html
Pozdrawiam 🙂
2 marca o godz. 19:34 132
Ja również w podobny deseń:
http://www.mmsilesia.pl/404534/2012/3/1/zle-urodzone-brzydale-z-katowic-trafiaja-do-ksiazki-zdjecia?category=magazyn
oraz ich strona na facebooku:
https://www.facebook.com/pages/%C5%B9le-Urodzone-architektura-powojennego-modernizmu-w-Polsce/205946072758030
Ciekawa inicjatywa, polecam!
2 marca o godz. 19:41 134
„Pokolorowane” odnowione bloki uznałem kiedyś za jedną z piętnastu największych szpetot kraju. Ciszę się, że wreszcie rośnie ruch sprzeciwu przeciw temu fenomenowi wywodzącemu się z estetycznych preferencji kierowników działów remontów polskich spółdzielni mieszkaniowych. Pan Miecio lub Pani Zuzia (przepraszam nosicieli owych imion – wybór przypadkowy) z biura decydują, co mają przez następne 20 lat oglądać tysiące ludzi mieszkających lub przemieszczających się w pobliżu. A władze miast jak zwykle nie widzą problemu.
2 marca o godz. 19:57 135
Po raz pierwszy się z Panem nie zgodzę Gospodarzu.
Remontowanie kurnej chaty jest groteskowe. Jej miejsce jest w skansenie. Nie mam nic przeciwko inspiracjom „kurną chatą”, zarówno jeśli chodzi o funkcje, prawdziwy kontakt z naturą, skromność, ekologiczność choćby przez wykorzystywaną powierzchnię. Takie współczesne kurne chaty można stawiać na nieuzbrojonym terenie fantastyczna forma letniska, czy zimowiska, ale projekt na wskroś współczesny powinien być.
2 marca o godz. 20:02 136
Po chwili zastanowienia, muszę się trochę wycofać, da się.
Tylko trzeba dużego wyczucia smaku i odwagi, broń boże delikatności w uwspółcześnianiu.
Taką wizje koszmarną uratowania miałem, że aż napisałem co wyżej:)
3 marca o godz. 17:28 140
ST44, dziękuję 🙂
5 marca o godz. 23:21 151
Ja zaczynam swoją małą batalię. Pochwalę się! ratuję młyn zabytkowy. Chciałem go pierwotnie przerobić na loft i usunąć część wyposażenia, ale po porządkach uznałem że nie ruszę w nim ani jednego stałego elementu. Dziś otrzymałem pismo z gminy. W skrócie ” Nie możesz tam nic zrobić! możesz patrzeć jak niszczeje! sic!” , wg. MPZP „teren zalewowy”. To niby gdzie ma być młyn wodny? Mniejszy kłopot jeśli się rozpadnie! – tak to zrozumiałem.
Zastanawiam się jak uratować ten obiekt, jeśli brakuje zrozumienia. Najbardziej rozbroił mnie tekst urzędnika! ” Chce pan sobie tam restaurację otworzyć!!!”- nawet jeśli? Choć nie planuję! To co jest wartością?! Uratowanie obiektu czy patrzenie kto co ma! Jeszcze kilka lat popróbuję:), może mi się uda!
http://www.facebook.com/pages/M%C5%82yn/265413420165346?sk=photos
A to co udało się zrobić do tej pory! Pozdrawiam i dziękuję za tematy którymi się Pan zajmuje.
26 grudnia o godz. 22:15 5913
Dobra Incjatywa! Porządne Ludziska! Robię w miarę możliwości to samo w rodzinnych stronach – wieś Ołpiny – Pogórze Ciężkowickie. Niestety w samorządy w tym temacie niezbyt wierzę. Gdy jako radny wygłaszam takie „oracje” lud i pozostali włodarze myślą o kortach i gwiazdach wieczoru. Na stronie zamieszczone są zdjęcia z przedłużenia takiej incjatywy – imprezy etnograficzne okołorolnicze – „Sianokosy i Żniwa w Paryi”. Gratuluję Łodzianom