Jakżeż ślicznie wygląda podświetlony nocą ten nasz Stadion Narodowy. Po prostu (sportowa) bajka:fot. Mateusz Włodarczyk/Wikimedia Commons
Ale nie dla wszystkich, drodzy Państwo, nie dla wszystkich par oczu on taki świecący. Na sprawę zwrócił mi uwagę rodzony mój syn, śląc mi takiego oto maila: „Otóż nasz piękny, nowy, dumny Stadion Narodowy, jak popatrzysz na niego z lewobrzeżnej Wisły, świeci się jak choinka. Pięknie po prostu. Ale jak tylko przejedziesz na praską stronę i popatrzysz na niego z bliska od strony Ronda Waszyngtona i „Skaryszaka” – fasada jest ciemna tak, że prawie jej nie widać. Wszystko wygaszone. Oszczędzają na prądzie. Euro na pokaz, co by ze Starówki i z Kopernika widać było, ale Prażanom to już na ch… ładny stadion, nie, przecież i tak tam biura czy biletu na mecz nie wykupią. .”
Przeczytałem, zadumałem się i takie oto mam dwie refleksje.
Po pierwsze, że jednak tzw. pokazówa chyba już zawsze będą nas prześladować. Rosjanie na przejazd cara przez prowincję ustawiali atrapy fasad domów, by władca myślał, że wszędzie tak pięknie. I to bizantyjskie myślenie ciągle jakoś kołacze się nam po łbach. Przykładów obecności pokazówy w przestrzeni publicznej można by podawać wiele. Ja z zaciekawieniem obserwuję na przykład jaką władze stołecznej spółdzielni mieszkaniowej „Żoliborz Centralny” (dla niezorientowanych – obejmuje jeden z najpiękniejszych zakątków stolicy z unikalną przedwojenną, modernistyczną zabudową) stosują politykę odnawiania elewacji. Otóż odnawia się tylko te domy, które widać z głównych szlaków komunikacyjnych. Te od środka osiedla, choć obiektywnie często bardziej wymagają renowacji, nie mają szans. Bo i po co, wszak widzą je tylko mieszkańcy…
Refleksja druga dotyczy polityki władz stolicy wobec Euro. A ta jest tak samo pozerska jak wobec wielu innych kwestii życia Warszawy, zaś podświetlanie stadionu od jednej tylko strony jest tego najlepszym świadectwem. Dlatego wręcz zachwyciła mnie ostatnio akcja „Kwiatki z Rabatki” w ramach której mieszkańcy spontanicznie wykopali kilkaset bratków z klombu-logo Mistrzostw i rozdali je mieszkańcom z przeprosinami za politykę władz miasta (Tutaj relacja Gazety Stołecznej). Nie wierzę, by jakoś poruszyło to stołecznych decydentów, ale satysfakcja jest. I nikt mi nie wmówi, że to wandalizm.
Miałem okazję rozmawiać ostatnio z v-ce Prezydent Krakowa Magdaleną Sroką. Dowiedziałem się od niej, że miasto nie dołożyło ani grosza do ich strefy kibica na Błoniach; wszystkie koszty pokryto z pieniędzy sponsorów. Strefy w Gdańsku i Wrocławiu będą kosztowały miasto po ok. 10 mln. zł, warszawska – milionów czterdzieści!!! M.in. zabranych stołecznym teatrom.
Tam, gdzie trzeba ruszyć głową, wykazać się odwagą, dobrą organizacją,zdecydowaniem, tam stolica zawodzi. Nie potrafi poradzić sobie z zalewem reklam, z organizacją remontów dróg, ze „spontanicznym” handlem, z bezkarnością i bezczelnością deweloperów. Tam, gdzie czuje, że się może pokazać – szasta pieniędzmi bez opamiętania. Ostatnio wygwizdano Hannę Gronkiewicz-Waltz na koncercie przebojów na Euro I mam nadzieję, że przynajmniej jeden z tych tysięcy gwizdów był reakcją na ten podświetlony tylko z jednej strony stadion.
13 maja o godz. 21:00 416
Pełna zgoda !
Praktyki i polityka municypalna w Warszawie to nie od dziś przykre doświadczenie arogancji i pazernego prostactwa. Słowa mocne, lecz nie kieruję ich ad personam, ani do tej czy innej ekipy lub znaku politycznego, bo to nie ma znaczenia. Wynik zawsze ten sam.
Pisałem już, przy okazji wpisu o galeriach, dlaczego tak jest.
Władze Warszawy są odzwierciedleniem zamieszkującej jej społeczności. Tacy jesteśmy i żadne akcje afirmatywne, kolektywy czy happeningi nie zbliża tego miasta do metropolii, podobnie jak ‚inwestycje’ w stylu potiomkinowskim.
Oczywiście boleję nad tym, że tak jest, ale bez leczenia przyczynowego, nadal będzie tak, że (tylko nieliczne, wybrane z tysięcy, przykłady):
– jesteśmy jedyną stolicą bez połączenia drogami (uwaga! – nie chodzi o autostrady, ale cokolwiek współczesnego) z resztą ‚prowincji’ (haha) – kraju czy świata.
– budowane drogi są niskiej jakości (S8), okropnej brzydoty (por. węzeł łazienkowska-wisłostrada z majtasami wzniesionymi nad Łopuszańską/Jerozolimskimi, plus wszechobecne, jarmarczne ekrany, np Marsa).
– ani stare ani nowe drogi „nie stykają się”, nie tworzą celowego układu, usprawniającego tranzyt i komfort dojazdów, są budowane dokładnie tam, gdzie się da po najmniejszej linii oporu dającej największe zyski zleceniodawcom (vide – mapa).
– budowane za wiele milionów węzły drogowe kończą się… prowizorką zebry ze światłami (Płowiecka, Czecha, Marsa, Łazienkowska, Siekierkowska etc), stając się absurdalnymi wielopoziomowymi garażami na korki…
Można tak długo, od komunikacji, przez inwestycje kulturalne, komunalne, politykę i finansowanie publicznych imprez czy wizerunku …Boże!
Generalnie, przestrzeń i funkcja publiczna miasta tkwi i pogłębia się w dnie przaśnego obskurnego i drogiego wyniku, kontrastując coraz bardziej z podnoszącym się standardem inwestycji ‚korporacyjnych’ i inicjatyw obywatelskich, prywatnych (kultura, gastronomia, wieżowce, rozrywka, handel, mieszkania – choć nie budynki w większości).
To są dwa światy, tworzące swą odrębnością standard trzeciego świata.
Zamiast kwiatka do kożucha, załopocze nad tym żagiel Liebeskinda, zanim ktoś zajarzy stadion, że trzeba go, tego Misia, w całości.
Ale ten ktoś, to możemy być jedynie my, stołeczni wyborcy.
14 maja o godz. 11:18 417
A dla mnie stadion ten mógłby być całkowicie nieoświetlony. Mniej myliłby mi się z niedokończonym wiklinowym koszykiem na ziemniaki.
15 maja o godz. 7:33 418
ad 1. stadion- oświetlenie kosztuje i to zdaje się sporo. Zapewne z tego powodu Allianz Arena w Monachium tez jest oświetlana tylko „na pokaz”- od strony widocznej. Pytanie skrajne złośliwe: jaki byłby Pana komentarz gdyby cały stadion świecił? Marnowanie pieniędzy w celu świecenia w oczy mieszkańcom i dzikim kotom w parku?
ad. 2- renowacja Żoliborza (i innych dzielnic) byłaby zapewne sprawniejsza i bardziej kompleksowa gdyby spółdzielnie miały na to pieniądze, co byłoby zapewne możliwe gdyby lokatorzy wypełniali swój obowiązek płacenia czynszu. Pytanie złośliwe: gdyby miał Pan pieniądze albo na koszulę, którą wszyscy widzą albo na gacie, których nie widzą co by Pan kupił w pierwszej kolejności? Koszula= pokazówa.
ad 3.- kwiatki. Nie oceniam tego jako wandalizmu czyli bezsensownego niszczenia nieswojej własności. Oceniam to jako kradzież. Pytanie złośliwe: na jaka porcję warcholstwa i łamania prawa pozwoli Pan w stos. do swojej własności? Te kwiatki były niczyje- były moje i innych podatników.
ad 4- czy pan wie, czy tylko się Panu zdaje, że strefa kibica w Warszawie nie ma prywatnych sponsorów? Czy Pan wie, czy tylko przypuszcza, że koszt tych stref jest porównywalny? Czy przyszło Panu do głowy by porównać rozmiary stref co zapewne wiąże się z kosztami?
15 maja o godz. 8:40 419
Ostro mnie Pani potraktowała. Więc odpowiadam…
Ad1. Jeśli sporo kosztuje oświetlenie, to się je w ogóle wyłącza, albo wszędzie tak samo doświetla. Podatnicy z Pragi tak samo płacili na ten stadion, a teraz okazuje się, że na fajerwerki nie zasługują, bo zasługuje na nie tylko lewobrzeżna część stolicy. W tej sprawie grzechem nie jest ubóstwo, grzechem jest nierówne traktowanie.
ad2. Nie chodzi o b. kompleksowe remonty – rozumiem, że mogą nie mieć pieniędzy. Chodzi o racjonalne wybory (przede wszystkim najbardziej zniszczone) a nie pod publiczkę (najbardziej widoczne dla przejezdnych). Co do pytania złośliwego – tu akurat pudło, wybrałbym gacie dla komfortu, bo od potrzeby „pokazania się” już dawno – na szczęście – udało mi się wyzwolić i guzik mnie obchodzi, co inni o mnie sądzą.
Ad3. Kwiatki były podatników i do podatników wróciły(!!!) – wszystkie zostały rozdane przypadkowym mieszkańcom z informacją wyjaśniającą sytuację i kontekst. Raczej był to więc – jeżeli już – gest Janosika. Odpowiedź na pytanie złośliwe: moja własność jest zgromadzona dzięki mojej ciężkiej i dłuuugiej pracy. A symboliczne kwiatki władza lekką ręką funduje z naszych wspólnych – jak to łaskawie Pani zauważyła – podatków.
Ad4. Nie przypuszczam – wiem. To informacje ogólnodostępne, wielokrotnie cytowane przez media. No, chyba że media kłamią, a więc automatycznie (choć nieświadomie) ja także. Wielkość strefy oczywiście ma wpływ na koszty, nie przeczę, ale też jestem przekonany, że niezbyt długo główkowano w stolicy nad tym, czy dało by się może taniej? Jeżeli w ogóle był to jakikolwiek problem.
Resume: Rozumiem, że Pani intencją było udowodnienie, iż niepotrzebnie się czepiam. Owszem, czepiam się. Czy niesłusznie? A poza tym uważam, że lepiej się przyczepić o jeden raz za dużo, niż o jeden raz za mało.
15 maja o godz. 11:59 420
Autorowi udało się (szkoda, że tylko w takiej nikłej objetości) dotknąc kilku ,,śmierdzących” ,,problemów z Euro” na raz.
Pierwszym jest totalna ,,operacja Potiomkin” czyli robinie by robić a nie żeby było zrobione. Czy budowane z takim pośpiechem autostrady/wiadukty/dworce będą miały przynajmniej połowę z trwałości dzieł innego masowego budowniczego Polski czyli E. Gierka? Wątpię. Jakość nowych dróg ekspresowych i autostrad jeszcze ,,nie użytych” już objawiła się pęknięciami. Co będzie za rok? Dwa? Oczywiście da się moment ,,sprawdzenia” opóźnić kolosalnymi opłatami za korzystanie z tych cudów (co skutecznie obniży ich obciążenie) ale czy na tym ma polegać ten skok?
Twierdzenie, że decydenci idą na łatwiznę jest jak najbardziej słuszne.
Przykład? Dworzec Centralny? Owszem ,,zliftingowany” ale czy poza kosmetyką coś jest lepiej? Jeżeli masz wózek z dzieckiem albo jesteś niepełnosprawnym raczej omijaj go bo z wind dla nie pełnosprawnych skorzystasz po uprzednim ,,bookingu”. Zresztą te windy to ,,dawne” windy towarowe teraz dodano im inną funkcję. No i trzeba wiedzieć gdzie one są bo nie bynajmniej koło schodów. I tak można mnożyć.
Chyba tylko stacja Warszawa Stadion zasługuje na nazwanie jej ,,nową”. Reszta co najwyżej pomalowana. Pomijam pośpiech w jakim się to odbywa. W końcu wszyscy(?) wiedzieli kiedy Euro ale robota zaczęła się raczej niedawno. Na Warszawie Zachodniej chyba jakieś dwa tyg. temu. Nie martwiłem sie nic-nie-robieniem na tym odcinku gdyż myślałem, że zwyczajnie dworzec ten na czas Euro zostanie zamknięty a cały ten obszar ujęty w przewodnikach jako ,,niezwiedzalny”. A tu patrz ,,Potiomkin” dopadł i ten front.
W Poznaniu całe centrum (ul. Roosvelta) jest totalnym placem budowy. Miało być na Euro a nie będzie. Budowa nowego dworca PKP/PKS pełni chyba role wybitnie pretekstową dla zamierzonej obok budowy galerii handlowej. Schodów ruchomych na dworcu w obie strony nie będzie bo perony za wąskie. Perony (w liczbie trzech z sześciu) które zostały ,,wyremontowane” PRZED budową dworca nad nimi. O tym by podejść do sprawy bardziej kompleksowo czyli je poszerzyć (bo są dosyć wąskie), podnieść ich wysokość i wykończyć je szlachetniejszym materiałem niż poz-bruk nikt nie pomyślał. Po co czy za mało czasu? Czy po prostu chodzi by robić żeby robić?
Oczywiście wpis p. Redaktora jak i mój zostaną potraktowane jako typowo polskie ,,narzekactwo”, psucie odświętnej atmosfery ogólnonarodowego święta, woda na młyn… W takim kontekście wypominanie miastom budów stadionów połączone z szukaniem oszczędności w likwidacji żłobków/przedszkoli i szkół , ,,urynkowieniach” teatrów jest grubym nietaktem psującym obraz ,,Polski w budowie
14 czerwca o godz. 6:12 504
Ze wszystkim się zgadzam, tylko to „v-ce Prezydent Krakowa” psuje estetykę, skoro o niej mowa. Piszemy „wiceprezydent”. Zafundował Pan czytelnikom ortograficzny terror:)
14 czerwca o godz. 6:40 505
Uwagę przyjmuję z pokorą. Na usprawiedliwienie: rzadko zajmuje się wiceprezydentami (nie ta branża) ;))