Fajną wystawę dzisiaj widziałem… Ani specjalnie duża, ani jakoś szczególnie efektowna. Ale niezwykle ważna, bo uświadamiająca, jak wiele – na gorsze, niestety – zmieniło się w traktowaniu przez nas przestrzeni miejskiej.Ekspozycja nazywa się „Architektura Polski Niepodległej” a zorganizowana została w stołecznym Muzeum Niepodległości. I „po prawdzie” dotyczy przede wszystkim międzywojennej Warszawy (1918-1939), z pojedynczymi wycieczkami do innych miast. Kuratorzy prowadzą widza przez kilka mini-sekcji. Jest więc urbanistyka z jej najciekawszymi ówczesnymi ideami: miast-ogrodów, monumentalizmem, futurystycznym funkcjonalizmem czy początkami mieszkaniowej spółdzielczości. Różne pomysły na organizację miasta, dzielnicy, osiedla czy ulicy. Zupełnie fantastyczne, pozostające tylko na papierze, ale też realizowane, jak budzący zachwyt do dziś WSM na Żoliborzu. Projekt Świątyni Opatrzności Bożej prof. Zdzisława Mączyńskiego. Ze zbiorów córki profesora. – I trzeba było szaleć z nowym konkursem? Wystarczyło sięgnąć po stare projekty – różnica niewielka.
Następna część, to architektura. W jej ramach uważniej pochylono się nad trzema architektonicznymi stylami, które dominowały w owych czasach: (a) nawiązującym do rodzimej tradycji Stylem Dworkowym (dziś też do niego nawiązujemy, a jakże, choć w znacznie bardziej pokracznej formie podmiejskich domów jednorodzinnych), (b) Klasycyzmem Akademickim oraz (c) Modernizmem. Dużo ciekawych, zróżnicowanych, a nawet intrygujących przykładów. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
W końcówce ekspozycji jest bardziej luźno. Pokazano w niej o to warsztat zawodowy architekta (bez komputerów!!!), ówczesne wnętrza mieszkań z ekskluzywnymi cackami, takimi jak odkurzacz czy elektryczne żelazko.
Jednak to, co najbardziej ciekawe, to skryte pod warstwą tych historycznych zdjęć, fotogramów i eksponatów wartości. A właściwie nie skryte, ale wyraźnie przenikające cała wystawę. O czym mówię? O budzącej szacunek ówczesnej trosce inwestorów, architektów, urbanistów czy polityków, by to, co powstaje było piękne i wygodne. By kreowało poczucie tożsamości mieszkańców i sprzyjało nawiązywaniu przez nich więzi. By ułatwiało życie. Wszystko jedno czy planowano robotnicze osiedla, generalskie wille czy państwowe budynki. Nie myślano o oszczędzaniu czy upychaniu. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, myślano przede wszystkim o człowieku, a nie o kasie. Patrzono dalej niż tylko do własnej kieszeni. Ta wystawa, to taka sentymentalna podróż do czasów, gdy „miasto” brzmiało jeszcze dumnie, gdy wierzono, że można je kształtować, by było coraz bardziej przyjazne mieszkańcom.
Ekspozycję od stołecznego ratusza dzieli w linii prostej kilkaset metrów. Osobiście zarządziłbym przymusową wizytę na wystawie wszystkich stołecznych magistrackich urzędników i radnych, a pochód ów powinna prowadzić osobiście Jej Wysokość Pani Prezydent. Ku nauce, ku refleksji. Ot, tak mi się rai. Bo w gruncie rzeczy obawiam się, że nikt z władz miasta nawet tam nie zajrzy. Wszyscy są bardzo zajęci. Rozkopywaniem miasta, komplikowaniem ulicznych świateł, dopieszczaniem drapieżnych deweloperów, dogadzaniem nadchodzącej hordzie kibiców i przyglądaniem się jak nam zasłaniają stolicę reklamami.
30 maja o godz. 9:53 464
http://linieczasu.pl/slider/katowice_junior.html – Polecam!
Od autora bloga: sprawdziłem – faktycznie warto zajrzeć, by zobaczyć jak narastał wrzask w przestrzeni – prosty, ale dający do myślenia drobiazg.
6 września o godz. 9:58 717
Artykuł w pełny trafny, wystawa bardzo ciekawa i daje do myślenia tym, którzy chcą myśleć.
Autorem pokazanego projektu Świątyni Opatrzności Bożej jest prof. Zdzisław Mączeński (nie Mączyński). Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego też.