Od czego by tu zacząć, tyle się nazbierało… Może od dwóch świeżych wystaw. Dwie ekspozycje, dwa bardzo różne światy. Święto i codzienność. Bajka i reportaż. W Muzeum Architektury we Wrocławiu przegląd realizacji wyróżnionych w ostatniej edycji konkursu im. Miesa van der Rohe. A w Muzeum Narodowym w Krakowie – „ZA-mieszkanie” czyli nasza mieszkaniowa rzeczywistość. O pełnych wynikach barcelońskiego konkursu chyba nie ma sensu pisać. Przypomnę tylko, iż Grand Prix otrzymał David Chiepperfield za adaptację berlińskiego Neues Museum. Jeden rzut oka na wnętrze:ta i kolejna fotografia – dzięki uprzejmości Muzeum Architektury we Wrocławiu
Osobiście nie jestem aż takim fanem tej realizacji i uważam, że zgłoszono wiele ciekawszych. Ale to wyłącznie sprawa gustu – z wielkim jury trudno by było dyskutować. Przypomnę tylko jeszcze jedną pracę nagrodzoną (a właściwie jej detal), która mnie urzekła – to specjalne wyróżnienie dla młodych architektów – tym razem za osiedle Casa Collage w Geronie.
Wyróżnieni w Barcelonie są pokazywani we Wrocławiu po raz drugi. Wydaje się, że to propozycja dla ludzi z branży. Nic bardzie mylnego. Fachowcy, architekci te realizacje znają od dawna, oglądali je już wielokrotnie w Internecie czy w albumach. Jestem natomiast przekonany, że to wystawa dla przeciętnych Kowalskich, którzy mogą sobie uświadomić, że to, co widzą dookoła siebie, to dalece nie wszystko, co potrafią robić architekci. Uważam, że na wystawę powinno obowiązkowo prowadzać się uczniów, a później rozmawiać z nimi o tym, co widzieli.To świetna lekcja dobrego smaku.
Wystawa druga, to „Za-mieszkanie” przygotowana wspólnie z Instytutem Architektury (na końcu wpisu kilka zdjęć). Dłuższy artykuł na jej temat przygotowałem dla papierowej „Polityki”. Ukaże się w najbliższą środę – zapraszam do lektury. Teraz tylko drobne refleksje. W Krakowie zderzono ze sobą dwa światy. Z jednej strony przypomniano wystawę domów, która miała miejsce w Krakowie równo przed stu laty – z wzorcowymi projektami dla różnych grup społecznych: inteligencji, rzemieślników, chłopów, robotników. Świetna jest ta podróż w przeszłość – pokazuje jak wysoko stawiano wówczas poprzeczkę nadziei, bo przecież nie realnych możliwości. A obok mamy realność tak realną, że bardzie nie można – próbę stworzenia typologii współczesnych „za-mieszkań” Polaków: od mieszkania socjalnego, przez blokowiska czy osiedla grodzone po rezydencje podmiejskie. Ta wystawa wydaje się idealna dla przeciętnego Kowalskiego. Czytelna, ciekawa, interesująco zaaranżowana, z modelami domów i mieszkań wraz z meblami (któż nie lubi takich pracochłonnych miniaturek?). I świetnie. Niech Kowalscy chodzą i przeglądają się w tej ekspozycji jak w lustrze. Niech zastanawiają się przez jej pryzmat nad własnym statusem społecznym i nad tym, jakie miejsce w ich własnym życiu zajmuje problem mieszkania. Ale wbrew pozorom, jest to wystawa, którą przede wszystkim powinni obejrzeć ludzie z branży: architekci, urbaniści, planiści, deweloperzy, wielcy inwestorzy budowlani, urzędnicy w gminach wydający pozwolenia na budowę. Gdyby była taka możliwość, wysłałbym ich do Krakowa pod groźbą utraty pracy (uprawnień do wykonywania zawodu). Niechby sobie pochodzili między tymi zdjęciami i makietami. Niechby podumali, co się stało z pejzażem polskich miast w ostatnich dwu dekadach. Do czego doprowadziła chciwość i pazerność z jednej, a pompowane społeczne oczekiwania – z drugie strony. Jak grząski stał się obszar na styku społeczeństwo-architektura. Ile krzywdy (nieodwracalnej) uczyniono polskim miastom i samym Polakom, których zbałamucono myślą, że muszą za wszelką cenę mieszkać „nowocześnie” (ten cudzysłów jest w pełni uprawniony). Czy ta wystawa coś by zmieniła w ich mentalności? Wątpię. Ale niechy przynajmniej uświadomili sobie, że grzechy są policzone i dobrze zapamiętane. Brawa dla Muzeum Narodowego w Krakowie, iż po raz kolejny uznała, iż piękno to nie tylko Wyspiański, a brzydota jest niczym innym jak rewersem piękna i dlatego także zasługuje na uwagę.fot. Jarosław Matla/Muzeum Narodowe w Krakowie
14 września o godz. 9:30 791
Bardzo ciekawy wpis, może skłoni niektórych do refleksji nad naszym otoczeniem. Czekam na rozwinięcie w papierowej POLITYCE.