Przez długie dziesięciolecia nie było w Polsce bardziej zapuszczonych, śmierdzących i odstręczających miejsc od kolejowych dworców. „Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy/ Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy” – śpiewał Kazik Staszewski kilkanaście lat temu. Dziś ten akurat dworzec wygląda jak nowy, podobnie jak kilkadziesiąt innych, odnowionych w ostatnich latach. I fajnie. Ale jest też się do czego przyczepić. Jeżeli już PKP zabiera się do pracy, to ma na dworcowe budynki jeden tylko sprawdzony patent: odremontować, odświeżyć, nadać dawny blask. I trzeba przyznać, że robi to bardzo przyzwoicie, choć zdecydowanie nie na miarę potrzeb. Lublin, Tarnów, Kraków, Elbląg, Skierniewice, Działdowo, Leszno, Przeworsk, Przemyśl, Zawiercie, Gdynia Gł., Będzin, Wrocław, praktycznie wszystkie dworce stołeczne, z wyjątkiem W-wy Zachodniej (tę listę mógłbym jeszcze przez chwilę ciągnąć) – wszędzie tam miło teraz wysiąść lub czekać na wyjazd. Niektóre z tych stacji pamiętam sprzed lat – różnica jest wręcz porażająca. Czego więc się czepiam? Trzech rzeczy.
Po pierwsze, choć to nie zarzut do PKP, a raczej do losu (?), na tle tych pięknie odremontowanych tym bardziej straszą owe ciągle jeszcze zapuszczone. Aleksandrów Kujawski, Nałęczów czy – z mniejszych – taki choćby Ozorków i setki innych – tu serce się kraje. Tak to już jest – łatwiej było znieść zaniedbania, gdy bieda piszczała wszędzie. Gdy bywa już pięknie, zaniedbane tym bardziej biją po oczach. Dziś podróż pociągiem przypomina estetyczną huśtawkę – na zmianę stacje śliczne i tragiczne, z ciągle jeszcze przewagą tych drugich.
Po drugie, irytuje mnie stylistyczny konserwatyzm kolei. Praktycznie znam tylko jeden budynek dworcowy, na którym przy okazji remontu postanowiono lekko poszaleć architektonicznie. To wspomniane Kutno. Pomysł, by do starego budynku dołożyć śmiałe elementy (głównie daszki) z rdzewiejącej stali corten i z łowickimi wzorami, jest ciekawy. Oczywiście są i błędy. Np. nową wiatę przy wyjściu z peronów do miasta połączono za starą, pamiętającą chyba jeszcze czasy późnego Gomułki. Efekt jest groteskowy. Ale brawa za odwagę. Niestety, gdzie indziej śmiałości zabrakło – wszędzie triumfuje staranna renowacja. Szkoda, bo takie remonty, to świetna okazja by pokazać coś nowego i oryginalnego.
Po trzecie, z przerażeniem patrzę na te inwestycje, które powstają „od zera”. Trzy są szczególnie spektakularne i wszystkie… dyskusyjne. Katowice i Poznań. Same projekty są do przyjęcia – sprawnie wpisują się w nowoczesność, choć o żadnej rewelacji mowy być nie może. Ale oba są w gruncie rzeczy dodatkami do powierzchni biurowej, handlowej czy usługowej, która powstaje przy nich. Kiedyś dworce bywały w Polsce samodzielnymi dziełami architektury (np. W-wa Centralny), dziś są dodatkiem wciśniętym w komercyjną zabudowę. Szkoda. Nie do końca zrozumiały jest też projekt Łodzi-Fabrycznej, w odróżnieniu od poprzednich znajdujący się dopiero na etapie wielkiej dziury w ziemi. Sama idea, by schować go pod ziemią jest słuszny. Ba, pod ziemią znajdzie się też spory kawałek dojazdowy. Na ogół takie rzeczy robi się po to, by na górze zaprojektować kawałek normalnego, przyjaznego ludziom miasta. Na podstawie wizualizacji, które widziałem, w tym przypadku jest to trochę sztuka dla sztuki. Rozumiem, że kraśnieć ma – rzeczywiście efektowny – sam budynek dworca, wynurzający się spod ziemi. Ale co z resztą powierzchni nad torami? Będzie tam miasto? Może ktoś mnie oświeci.
30 października o godz. 18:43 5148
Dworce kolejowe to obraz kultury, a raczej braku kultury społeczeństwa. Kolejarzy też. Gdzie podziały się czyściutkie, ukwiecone dworce z mojej młodości? Czysto ubrani zawiadowcy stacji przyjmujący pociągi? Kilkanaście większych odnowionych dworców nie załatwia sprawy.
31 października o godz. 1:37 5156
Szanowny Panie Piotrze, gdyby zechcial pan poszperac dlaczego sprawa remontow dworcow w Polsce wyglada jak wyglada, to wpis na panskim blogu wygladal by inaczej. Po pierwsze – kolej dysponuje ograniczonymi srodkami, i jezeli ma wyborac miedzy relitalizacja szlaku (czyli wiecej pociagow jezdzacych szybciej) a ‚szalenstwami architektonicznymi’ to wiadomo, ze to pierwsze lezy bardziej w interesie przesiebiorstwa i podroznych. Po drugie – sporo dworcow jest zabytkowych, wiec nie wolno ich przebudowywac. Po trzecie – utrzymanie dworca kosztuje, dlatego w mniejszych miejcowosciach bydynki pkp sa zapuszczone, a w najwiekszych miastach (gdzie infrestruktura kolejowa wymaga najwiekszych nakladow) wspolpraca z deweloperami pozwala zfinansowac inwestycje i dostosowac ja do nowoczesnych wymagan (zagranica deweloperzy chetnie inwestuja w budynki uzytecznosci publicznej, bo latwiej przyciagnac klienta – przyklad rozbudowa stacji Farrington w Londynie gdzie nad holem kasowym Crossrail/Thameslink/Underground powstaje centrum handlowe)
31 października o godz. 13:17 5167
Temat, ktory mnie ciekawi. Niedawno jechalem trasa Poznan – Ostrow Wlkp – Lodz, na ktorej mozna porownac dworcowa architekture pruska i rosyjska. Dobre dla studentow architektury. Ku mojemu zaskoczeniu dworce w Wielkopolsce byly zaniedbane, natomiast te w woj. lodzkim odnowione. Moze dlatego, ze poprzedni minister byl z Lodzi? Monumentalne i zapuszczone Nowe Skalmierzyce (niegdys granica zaborow) byly rozwazane jako dworzec szybkej kolei, ktorej nie bedzie wiec nie wiem jaki jest pomysl na ten interesujacy zabytek. Kalisz ma ciekawy dworzec socrealistyczny, niestety odnowa z lat 90. zepsula wystroj wnetrza wiec juz brak jednolitosci stylowej, Opatowek i Radliczyce zapuszczone, zabite deskami, ale z dziurami w deskach wiec widac, ze odwiedzane przez lokalnych pijaczkow. Z kolei Blaszki czy Zdunska Wola byly slicznie odnowione, ale zamkniete i z pociagu widac bylo ogloszenia z oferta wynajmu budynku. Pabianice tez ladnie odnowione. Warto przejechac sie pociagami osobowymi, aby obejrzec te dworce chocby z okien pociagu. Te stare dworce, nawet w zlym stanie, maja jednak jakis styl i charakter w odroznieniu tych gomulkowsko-gierkowskich jak Ostrow Wlkp czy Slupsk.
2 listopada o godz. 7:08 5210
Chciałam stanąć w obronie stylistycznego konserwatyzmu kolei. Po pierwsze, bardzo lubię dawną architekturę dworcową, zawsze zachwydały mnie np. dworce w Budapeszcie. Po drugie, szaleć architektonicznie, łączyć stare z nowym trzeba z talentem i naprawdę dużym wyczuciem – obawiam się że z tym w wykonaniu PKP mogłoby byc kiepsko. Więc w tym przypadku lepiej zachowawczo – niech robią przyzwoite rewitalizacje i chwała im za to.
Pozdrawiam serdecznie
9 listopada o godz. 8:42 5360
Myślę że warto wspomnieć również (podobnie jak pan Andrzej) nie tylko o samych budynkach ale i formie otoczenia dworców. Architektura krajobrazu powinna być tutaj na pierwszym miejscu. Ukwiecone rabaty, formowane niskie żywopłoty lub wypielęgnowane trawniki to przecież wizytówki miast. Zwłaszcza w kontekście dworców. Czy nie przyjemniej byłoby spędzać czas w oczekiwaniu na pociąg rozkoszując się widokiem zadbanej zieleni w lecie, a w zimie podziwiać białe czapy śniegu na zróżnicowanych fakturach roślin? Wspomniane Pabianice faktycznie mają ładnie odnowiony dworzec, o zieleni zapomniano. Wystarczą niesystematycznie koszone trawniki z zalegającymi obecnie liśćmi. Z kolei obraz Słupska to przecież pięknie wypielęgnowana zieleń w mieście. W mieście, bo na dworcu mamy wrażenie że jesteśmy już gdzie indziej.
Coraz częściej widujemy odnowione budynki, a zieleń pozostawia wiele do życzenia.