Absolutnie urzekła mnie pewna, niedawno wydana, nieduża książeczka. Jej autorzy zapraszają do wycieczki po Hiszpanii. Ale nie śladem plaż, zabytków, turystycznych miejscowości czy nawet kuchni i wina, a tropem… współczesnej architektury. Metropol Parasol w Sewilli, fot. Arup/ Wikimedia Commons
A jest o czym mówić, bo „efekt Bilbao” to jeden z najbardziej znanych terminów architektury ostatnich dziesięcioleci. Bywalcom tego bloga chyba nie muszę przypominać, ale może zaplątał się tu ktoś przypadkowy, więc wspomnę: chodzi o Muzeum Guggenheima postawione w tym mieście (zakończenie budowy w 1997 r.), a zaprojektowane przez słynnego Franka Gehry’ego. Otóż nie tylko radykalnie odmieniło ono wizerunek tego nieco zapuszczonej stolicy kraju Basków, ale i tchnęło nowe życie w całą hiszpańską architekturę.
Hiszpanie zaczęli stawiać na potęgę nie tylko banalne osiedla mieszkaniowe wzdłuż wybrzeży, ale mnóstwo przepięknych budynków: muzeów, bibliotek, hoteli, centrów konferencyjnych itp. Autorzy (Bartosz Haduch i Michał Haduch) wybrali starannie sto spośród nich. Poza ciekawymi zdjęciami znalazły się w publikacji bardzo ciekawe eseje, a świetnym pomysłem okazało się umieszczenie współrzędnych geograficznych; jeśli nie doprowadzą nas drogowskazy i znaki informacyjne, to doprowadzi nas GPS.
Książka może wprawić Polaka w kompleksy. Wprawdzie w naszej architekturze dzieje się coraz więcej dobrego, ale przeglądając album widzi się, jak wiele nas jeszcze od światowej czołówki dzieli. Zazdrościć można star-architektów, którzy gremialnie projektowali na Półwyspie Iberyjskim w ostatnich dwu dekadach. I bynajmniej, nie są to chałtury, ale projekty niezwykle staranne, a często też imponujące. Jednak przede wszystkim zazdrościć powinniśmy samej architektury. Wyśmienicie wkomponowanej w krajobraz, wyrafinowanej, ale z reguły bardzo oszczędnej, wręcz minimalistycznej. Szalenie fantazyjnej, ale zawsze w granicach dobrego smaku.
Oczywiście każdy, kto choć jako tako interesuje się współczesną architekturą potrafi w marszu wymienić kilka realizacji. Poza Muzeum Guggenheima na pewno Miasto Sztuki i Nauki w Walencji (proj. Santiago Calatrava), Miasto Kultury Galicji w Santiago de Compostela (proj. Peter Eisnman) czy Metropol Parasol w Sewilli (proj. Jurgen Mayer). Dzięki tej książce odkryłem dla siebie (amatora) kilka realizacji, które absolutnie mnie zauroczyły: Baskijskiego Centrum Kulinarnego w San Sebastian, onirycznego Casa de Retro Espiritual w El Ronquillo (proj. Emilio Ambasz), Kościół Św. Moniki w Avenida de la Integracion (proj. Vicens & Ramos) czy domy jednorodzinne z pracowni Ferrater &Asociados i wiele, wiele innych.
Ale jest też i ciemna strona tego estetycznego szaleństwa, tej feerii pomysłów i kształtów. A imię jej: kryzys. Dziś okazuje się, że wiele ze wspaniałych obiektów kultury postawiono niejako na wyrost. Są za duże w stosunku do potrzeb, a przede wszystkim nie ma pieniędzy na ich utrzymanie. Niektóre pracują „na pół pary” inne wręcz się zamyka. Tak stało się z niezwykłym Międzynarodowym Centrum Kultury Oscara Niemeyera otwartym w 2010 roku, a kilka miesięcy później – zamkniętym. Fragment Międzynarodowego Centrum Kultury Oscara Niemeyera, fot. Zarateman/Wikimedia Commons
Tak, kryzys dokucza hiszpańskiej architekturze, ale – miejmy nadzieję – nie zaszkodzi jej trwale. Bo mam ogromny apetyt, by kiedyś ruszyć do Hiszpanii, mając książkę Haduchów za przewodnika. Co i moim czytelnikom radzę.
Bartosz Haduch, Michał Haduch, Architektourism. Hiszpania,Wyd. Zoco, Kraków 2012.