Zmarł Oskar Niemeyer. I przyznam, iż mam duży problem z sensownym epitafium. Bo trudno mi oddzielić emocje od racji. fot. Walter Campanato/ABr/ Wikimedia Commons
Wczoraj, odwiedzająca mój blog p. Ewa, niezwykle czujnie, już o 11.30, wpisała informację o śmierci Oskara Niemeyera. Mam do zmarłego bardzo subiektywny stosunek, który spróbuję wyrazić w serii nie do końca pewnie składnych, pojedynczych myśli.
1. Emocjonalnie Niemeyer jest mi odległy. Styl Międzynarodowy, którego był przedstawicielem, uważam, po totalitarnej architekturze hitlerowskich Niemiec i socrealizmu, za najbardziej anty-ludzki w XX wieku. Zimny, pozbawiony ludzkiego wymiaru, wyzuty z uczuć. Choć muszę uczciwie dodać, że spośród wielkich modernistów Niemeyer tworzył obiekty zdecydowanie najprzyjemniejsze dla oka i estetycznie najwolniej się starzejące. Przyglądać się im można bez końca, smakować ich giętkie linie. Ale mieszkać w nich, pracować?
2. Brasilia jest absolutnie koszmarna, ale poszczególne obiekty zaprojektowane przez Niemeyera w tym mieście uwodzą estetyczną doskonałością. Wiele razy zastanawiałem się, czy poprzez inną urbanistykę całości koncepcji miasta, dałoby się je „uczłowieczyć”?
3. Jest taki dowcip o kontrabasiście, który zawsze szarpał jedną tylko strunę, a na pytanie, dlaczego tak dziwnie gra, odpowiadał: Bo inni ciągle szukają, a ja już znalazłem. U Niemeyera bardzo cenię konsekwencję zawodową i życiową. Zawodową, bo nie kombinował, nie eksperymentował, ale spokojnie i konsekwentnie realizował to, co raz uznał za swoje. I choć nie jestem zwolennikiem nieposkromionego wylewania betonu, to muszę przyznać, że w jego wykonaniu ów proceder jestem w stanie zaakceptować. Ale był też konsekwentny w życiu, pozostając żarliwym i bezkompromisowym zwolennikiem lewicy. Mający wyraźnie lewicowe sympatie Jacek Żakowski mówił, że w rozmowie z Niemeyerem czuł się jak jakiś liberał, tak bardzo na lewo sytuował się Brazylijczyk. Miał prawo nie raz przeżyć rozczarowanie tą ideologią, a jednak pozostał jej wierny.
4. Podobał mi się jego utopizm, tak już rzadki w racjonalnym, dzisiejszym świecie. Planował postawić 300-metrowy pomnik. A podobno rok temu, w swoje 104 urodziny powiedział, że ma piękny plan przebudowy legendarnej Copacabany. Czyż to nie wspaniałe?!
5. Podobno projektował faliście, by oddać hołd ciału kobiety. To też mi się podoba. Ale z jedną żoną przetrwał 76 lat, co nie przeszkodziło mu, po jej śmierci, ożenić się powtórnie z własną asystentką, młodszą o jakieś czterdzieści lat. I to też jest fajne.
Niemeyer był star-architektem w czasach, gdy jeszcze (chyba?) nikt nie używał tego terminu. Nie był jednak architektem-menagerem, architektem-piarowcem, architektem-celebrytą, architektem-businessmanem. Był architektem-ideowcem. Ilu takich jeszcze pozostało na tym świecie? Pewnie Zumthor. Kto jeszcze?
7 grudnia o godz. 20:26 5748
Oscar Niemeyer, zwany byl Picasso betonu
– oj, zyl bardzo dlugo (104!). Ogladalem niegdys jego szkice w sztokholmskim Moderna Museet. Imponujace, monumantalne projekty. Architekt , ktory stworzyl cale miasto – stolice Brazylii, czyli Brassilie. Syn artysty plastyka, wychowany przez dziadkow, pracowal dla swego nauczyciela Lucio Costa, ktory byl pozniej jego dlugoletnium asystentem. Niemeyer byl tez uczniem Le Corbusiera, utopisty miast z betonu. Brasilia to nowy twor, dwie arterie, budynki rzadowe podzielone na rozne sektory.
Niegdys pisarka Clarice Lispector poswiecila 5 dni na na zwiedzanie miasta, stad tez jej
ksiazka o tytule: Brasilia. 5 dni” Nazywala ona Niemeyera i Coste, dwoch niepokornych-terrorystow, ktorzy stworzyli miasto bez wyjasniania tegoz.” Predzej mi wyrosna wlosy na dloniach, anizeli zamieszkam w tym miescie” – pisala Clarice Lispector.
Nazywano go takze „poeta betonu” a inspirowaly go takze, nie tylko gorace pejzaze brazylijskie a takze….kobiece zmyslowe ksztalty. Procz Brasilii inne projekty Niemeyera rowniez mialy owe organiczne formy i byl on wlasciwie inpiratorem takich architektow monumantalnych jak Frank Gehry czy Zaha Hadid.
Inne znane prace Niemyera to kompleks budynkow ONZ w Nowym Jorku a takze….wnetrze siedziby francuskiej partii komunistycznej. Pracowal Oscar Niemyer do konca swego zycia. Mialem moznosc ogladac jego projekt letniego pawilonu w londynskim Serpentine Gallery (co roku rozni artysci realizuja swoje projekty w tej letniej galerii). Rowniez arena Sambadrome przed olimpiada w Rio de Janeiro- 2016 – to takze jego czesciowy wklad.
A w pazdzierniku br wyszla jego kolekcja…..Conversow!.
Niemeyer ciagle aktualny.
9 grudnia o godz. 10:49 5766
A jakież to emocje może mieć dziennikarz, choćby i znakomity w obliczu śmierci geniusza? Nie ma nic lepszego w takich razach, jak woreczek lodu na głowę !
9 grudnia o godz. 11:02 5768
Gdybyż to prawo wypowiadania się o geniuszach mieli tylko geniusze… Może świat byłby i lepszy, ale czy ciekawszy?